Jesteś tu:Informacje / Styl życia / Poruszają się po mieście skacząc i robiąc salta

Poruszają się po mieście skacząc i robiąc salta


Wstawiony przez admin 22 luty 2008

W tym sporcie nie chodzi o rywalizację, ale o doskonalenie siebie, swoich umiejętności i możliwości swojego ciała - tak o uprawianiu freerunningu mówią młodzi ludzie z Biskupca. W mieście jest już ich około trzydziestu. Są młodzi i pełni pasji. Mają od 10 do 19 lat i potrafią w tak efektowny sposób poruszać się po mieście, że dech zapiera w piersiach.

Pokonują murki i inne naturalne przeszkody w mieście, robiąc przy tym nieprawdopodobne salta w powietrzu tyłem, bokiem, czy obroty o trzysta sześćdziesiąt stopni. Mowa o grupie freerunnerów z Biskupca. Kola, Igi, Swaizee i Kuma - to ksywki młodych miłośników sportu ekstremalnego, z którymi udało nam się porozmawiać.

Trudno się z tego wymiksować

Freerunning to sport ekstremalny, który wywodzi się z Parkour i polega na poruszaniu się po mieście przy wykorzystaniu, jak najbardziej efektownych i trudnych tricków oraz kombinacji.
- Zaczęło się ponad dwa lata temu, gdy obejrzałem film "13 dzielnica", w którym występował David Bell - mówi Patryk Tomaszewicz (Swaizee), który jest prekursorem freerunningu w mieście. - Zaczęliśmy skakać z bratem ciotecznym. Początki na podwórku były trudne, bo umiejętności mieliśmy niewielkie. Jednak powoli doskonaliliśmy się.

Do braci zaczęli dołączać kolejni młodzi ludzie.

- W tej chwili w Biskupcu skacze około 30 osób - mówi Mateusz Kolasiński (Kola). - Założyliśmy nawet swoją grupę Dirty Runners. Coraz młodsi podpatrują nas na treningach i próbują skakać. Pilnujemy ich, żeby nie zrobili sobie nie złego. Biskupieccy freerunnerzy to głównie uczniowie miejscowego gimnazjum, ogólniaka i zawodówki.
- Tak naprawdę od dziecka próbujemy sił w sportach ekstremalnych - wyjaśnia lgor Kalinowski (Igi). - Były rolki, deski, ale największe doznania i adrenalinę daje nam freerunning. To jest jak narkotyk. Jak się człowiek wkręci, to trudno się z tego wymiksować.

Rodzice stękali na początku

Jak zapewniają miłośnicy ekstremalnego sportu, jest on dość tanią pasją. - Nie trzeba ładować tutaj kasy w sprzęt - wyjaśnia Adam Kumiński (Kuma). - Najważniejsze są dobre buty i ewentualnie rękawiczki. Co ich pociąga w tym ryzykownym hobby? - Uprawiając freerunning czujemy się wolni - odpowiada Kola. - W tym sporcie nie chodzi o rywalizację, ale o doskonalenie siebie, swoich umiejętności i możliwości swojego ciała.
Miłośników freerunningu można najczęściej spotkać na terenie byłej jednostki wojskowej, gdzie trenują swoje powietrzne ewolucje. - Dobre miejscówki i murki są też na terenie Zespołu Szkół i na szpitalu - mówi Kola.
Biskupieccy freerunnerzy w tygodniu trenują, a w weekend zbierają się większą grupą, żeby wspólnie poskakać. - Ludzie dość dziwnie się na nas patrzą, bo mają nas za wandali czy chuliganów, a to całkowicie błędne podejście - mówi Swaizee.
Jak każdy sport ekstremalny freerunning to hobby dość ryzykowne i narażające na kontuzje. - Zdarzają się zdarcia naskórka, ale jakoś da się żyć - śmieje się Kola. - Rodzice na początku stękali na to co robimy, ale teraz wolą żebyśmy byli czymś zajęci, niż siedzieli przed telewizorem czy komputerem.
Grupa z Biskupca chciałaby pokazać swoje umiejętności publiczności. Chłopaki liczą, że może ktoś pomoże im zorganizować taki pokaz. - Jeśli ktoś chce dowiedzieć się czegoś więcej o tym sporcie, to zapraszamy na naszą .stronę www.dirtyrunners.yoyo.pl - zachęca Kola. - Jesteśmy otwarci na nowych ludzi.

Źródło: Jacek Niedźwiecki, Tygodnik "Nasza Warmia"

Reklama






Tłumaczenia